Renensans koni roboczych

W XX wieku, pojęcie 'konia parowego’ zostało zastosowane do opisu mocy silnika spalinowego. Wszakże siłę pierwszych ciągników, czy rolniczych silników parowych, można było dosłownie opisać jako trzy, cztery czy pięć 'koni parowych’.

Zatem siła zwierząt mogła być porównana z mocą parowego silnika nowej ery, która doprowadziła ostatecznie do rewolucji przemysłowej, dominacji silnika spalinowego i prawie całkowitej zależności od paliw płynnych w całym sektorze rolniczym oraz transportowym.

Właśnie jesteśmy świadkami początku schyłku tej ery. Uzyskaliśmy szczyt wydobycia ropy naftowej [ang. oil peak], co oznacza, że światowe rezerwy łatwo dostępnych paliw osiągnęły swoje maksimum i wydobycie będzie już tylko spadać. Jednakże zapotrzebowanie, szczególnie takich krajów jak Chiny czy Indie, wciąż wzrasta. Dlatego ceny ropy naftowej będą zwyżkować i za wyjątkiem krótkotrwałych spadków na rynku polityki cenowej – w najbliższej przyszłości przekroczą poziom, na który tylko niewiele osób będzie mogło sobie pozwolić. Wpływać to będzie szczególnie na rolnictwo, ponieważ światowy rynek żywności jest niezwykle uzależniony od ropy naftowej. Ropa wykorzystywana jest dla wiązania azotu na potrzeby produkcji nawozów sztucznych, w produkcji herbicydów, pestycydów i substancji grzybobójczych, oraz oczywiście do wytwarzania, utrzymania i napędzania całego sprzętu rolniczego. Zindustrializowany Zachód jest tak zafiksowany na punkcie ropy i jej pochodnych, że jeszcze nie uświadamia sobie konsekwencji, jakie przyniesie dla produkcji żywności nowa era, która właśnie nastaje po szczycie wydobycia ropy naftowej. W ICPPC rozważywszy ten problem doszliśmy do wniosku, że powrót pracy koni roboczych jest realnym rozwiązaniem nadchodzącego kryzysu.

W centrum kryzysu paliwowego tkwi rozpowszechnione wśród kapitalistycznych narodów niemal sakralne przekonanie, o tym że wolny rynek jest podstawą niekończącego się wzrostu gospodarczego, i że jego zasady i regulacje powinny być wdrażane tak, by zachować tempo wzrostu. To, co widzimy dziś pod sztandarem wolnego handlu, to transport masowo produkowanej żywności i towarów rolniczych z jednego końca świata na drugi, co powoduje nieoszacowane zanieczyszczenie i zniszczenie środowiska, zubożenie wartości odżywczych pokarmów, które przewożone na druga stronę świata zanim osiągną cel podróży, przechodzą przez olbrzymie wahania temperatur i niezliczone magazyny pośredników.

Dopiero obliczenie kosztów takiego zależnego od ropy naftowej przemysłu rolniczego i zglobalizowanej, zdominowanej przez hipermarkety, wolnorynkowej, dystrybucji żywności, odsłania gigantyczny dług wobec matki ziemi, dług zupełnie niezrównoważony i niewyobrażalnie destrukcyjny dla środowiska. Globalne ocieplenie jest tylko najbardziej oczywistym sygnałem, jaki daje nasza ziemia rozpaczliwie wołając o pomoc. To oznaka gorączki, która obejmuje całe ciało.

Jeśli chcemy przeżyć musimy pomóc naszej planecie dojść do zdrowia – natychmiast, nie przekładając tego na jutro. Naszym pierwszym i najważniejszym zadaniem musi być powtórna regionalizacja i lokalizacja produkcji żywności, z wykorzystaniem systemów niezależnych od dostaw ropy. Miejscowa żywność dla miejscowej ludności, to wkrótce będzie nie tylko hasło niewielkiej liczby zaniepokojonych ekologów, lecz absolutna konieczność umożliwiająca przetrwanie społeczności ludzkich na całym świecie.

Podczas gdy zachodnie kraje poszukują niskoenergetycznych rozwiązań technologicznych na zmniejszenie emisji dwutlenkuwęgla (CO2) w produkcji i dystrybucji żywności, Polska znajdzie się niespodziewanie kilka kroków przed wszystkimi, choć do tej pory myślała, że wlecze się w ogonie. 1,5 miliona gospodarstw rolnych, w tym wiele korzystających z pracy koni lub przynajmniej z niezatraconą umiejętnością posługiwania się końmi, znajduje się w centrum uwagi, jako wykwalifikowani, niezależni od ropy producenci żywności w pełnym tych słów znaczeniu. Dawno przestali być karceni jako relikt przeszłej epoki, a coraz częściej są uznawani za awangardę ekologicznie bezpiecznego, ugruntowanego przez doświadczenie, stosującego płodozmian rolnictwa na ludzką skalę. System, który traktuje żywą ziemię z szacunkiem, jest tym czego oczekujemy (pragniemy), tak jak i żywności wzrastającej w takich warunkach.

Broszurka przedstawia kilku wykwalifikowanych uczestników tej niezależnej od ropy agrokultury jutra, których fizyczny i emocjonalny związek z naturą wyraża niezwykłe, ponadczasowe połączenie między zwierzęciem a człowiekiem.

Julian Rose Lipiec 2007