Ominąć pułapkę

Rok temu wielu ludzi ze zrezygnowaniem wyrażało odczucie, że akces do Unii Europejskiej jest lepszy niż pozostanie poza nią, i że przyniesie on nowe perspektywy i możliwości. Ogromna pro-unijna kampania propagandowa, odrzucająca głosy krytyki lub odmienne zdania w kwestii wstąpienia do Unii, promowała „deszcz złota” z Brukseli, twierdząc, że głosowanie na „tak” to konieczność.

 

W środowisku wiejskim istniały silne nastroje eurosceptyczne, ale prywatnie wielu rolników w duchu miało nadzieję na otrzymanie dopłat rolniczych, które wydawały się być dostępne i z których korzystano w innych krajach.

Obecnie, prawie rok później sytuacja ulega zmianie. Ogrom biurokratycznych przepisów mających nas zalać po ustalonej na 1 maja dacie przystąpienia, otworzył wielu ludziom oczy na nową rzeczywistość. Także podejmowane przez rząd próby zgromadzenia funduszy na pokrycie kosztów wynikających z wstąpienia do Unii spowodowały wzrost obciążeń fiskalnych, które grożą zdławieniem drobnych przedsiębiorców, a tym samym mogą zmusić coraz większą liczbę pracowników do pracy na czarno. Patrząc z perspektywy społeczności wiejskich, tysiące rolników jest zmuszanych do dostosowania się do nowych przepisów. Obejmują one także „kontyngenty”, ograniczające np. ilość mleka, które rolnik może sprzedać, przy jednoczesnym otwarciu rynku na zalew nadwyżki, w pełni dotowanych, produktów mlecznych z krajów unijnych.

Rolnicy muszą stawić czoła pewnym trudnym decyzjom żeby przeciwdziałać tym tendencjom. Czy powinni spróbować skorzystać z jakichkolwiek dopłat, które mogą otrzymać, ryzykując jednocześnie uwikłanie w ten „system”? Czy też w miarę możliwości unikać unijnych zasad gry, a zamiast tego próbować utrzymać dobre i wypracować nowe formy współpracy i sprzedaży, które zmaksymalizują korzyści z już produkowanej przez wielu z nich świeżej żywności o wysokiej jakości odżywczej i zdrowotnej? Ta druga możliwość jest traktowana przez ICPPC* jako kierunek najbardziej pozytywny. Jednak jest niemal pewne, że nie da się całkowicie uniknąć przepisów kontrolnych, które obecnie regulują produkcję i sprzedaż produktów żywnościowych w ramach UE.

Skupienie się na produkcji i konsumpcji lokalnej oraz rozwijanie specjalizacji regionalnych, które będą szeroko znane obywatelom polskim i gościom zagranicznym, to najlepszy sposób utrzymania trwałego, zapewniającego stabilizację, rynku produktów rolnych. Tysiące drobnych rolników, których byt zależy od zaopatrywania pobliskich skupisk ludności w szeroki asortyment świeżych płodów rolnych, to klucz do żywotnej wsi i stabilnej gospodarki wiejskiej. Do tej pory swój styl życia utrzymywali oni dzięki łączeniu z jednej strony produkcji i przetwórstwa w gospodarstwach, a z drugiej korzystaniu z usług lokalnych przetwórni płodów rolnych i rzeźni. Jednak przepisy unijne i stale rosnąca koncentracja obrotu żywnością w rękach hipermarketów sprawiła, że potęga ekonomiczna została skupiona w rękach wielkich korporacji.

Obecnie koncerny handlowe coraz mocniej kontrolują detaliczną sprzedaż żywności – kupują towary po najniższej cenie na rynku światowym i sprzedają po cenach eliminujących mniejszych, niezależnych sprzedawców, zmuszając ich do opuszczenia branży. Koncerny te tworzą także grupy nacisku, które prowadzą w Brukseli lobbing na rzecz wprowadzania jeszcze ostrzejszych przepisów dla drobnych przetwórni i rzeźni. Takie działania są wymierzone w małe, lokalne zakłady, ponieważ nie mogą one pozwolić sobie na pokrycie kosztów wszystkich zmian koniecznych do spełnienia nierealistycznych standardów higienicznych i sanitarnych. To już doprowadziło do upadku w Polsce ponad 50% małych i średnich zakładów przetwarzających mleko i mięso oraz zbliżonego procentu rzeźni.

Sytuacja w obecnych państwach Unii Europejskiej jest równie trudna. Tylko w Wielkiej Brytanii co roku około 15 tys. rolników w ciągu ostatnich 12 lat, opuszczało swoje ziemie. Najsilniej dotknięte zostały małe i średnie gospodarstwa (10 do 150 ha). Były to gospodarstwa, które już spełniały wymagania unijne i uzyskiwały wsparcie finansowe przez system dopłat, a mimo to nie były w stanie konkurować na zglobalizowanym rynku żywności.

Obecnie ofiarami tego procesu padają, dobrze do niedawna prosperujące, atestowane gospodarstwa ekologiczne. Główną przyczyną tego jest drapieżna polityka dużych korporacji transnarodowych, które przejmują niektóre sektory rynku żywności ekologicznej, a następnie obniżają ceny, dzięki czemu przejmują rynek od mniejszych, niezależnych detalistów i producentów. Firmy takie jak Danone, Heinz, Nestle i Kellogs w ciągu ostatnich 2-3 lat dokonały znacznych zakupów przedsiębiorstw produkujących i przetwarzających żywność ekologiczną, podkopując pozycję niewielkich detalistów i wciągając rolnictwo ekologiczne w sidła światowego rynku.

Polska wchodząc do Unii Europejskiej i stając do konfrontacji z biurokratyczną dżunglą, powstałą w wyniku łączenia polityk poszczególnych krajów ze scentralizowaną potęgą Brukseli, musi wyciągać wnioski z doświadczeń innych krajów, które już przeszły tę próbę. W dziedzinie szeroko pojętego rolnictwa głównym celem jest próba zachowania, a następnie odbudowy społeczności, które są depozytariuszami wieloletniej mądrości, wiedzy i doświadczenia w dziedzinie tradycyjnej i ekologicznej uprawy roli i przetwórstwa. Potrzeby te wiążą się z umiejętnościami tradycyjnego przygotowywania żywności oraz rosnącej świadomości społeczeństwa, które staje się coraz bardziej nieufne wobec nafaszerowanej chemią żywności z supermarketów. Wzrost popularności targów rolniczych (odbudowywanych z wielkim wysiłkiem i dużym nakładem finansowym, a niszczonych wcześniej w ciągu ostatnich 30 lat) oraz innych lokalnych i regionalnych systemów obrotu żywnością w obecnych krajach Unii daje Polsce silny sygnał (artykuł był pisany w kwietniu 2004). Nadszedł czas odpowiedzieć na tę lekcję – nie dajmy się omamić unijnym błyskotkom, które prowadzą do zależności od bezosobowych, niewidocznych i często nie ponoszących odpowiedzialności graczy rynkowych.

Żywność wytwarzana domowymi metodami mimo, iż posiada najlepszy smak i jest najwyższej jakości w większości nie spełnia unijnych wymogów. Nie można jej też znaleźć na półkach w supermarketach. Po 1 maja będzie to poważne wyzwanie dla polskiego społeczeństwa aby zapewnić przetrwanie i lepszą przyszłość producentom tej żywności. Obrona tysięcy rolników i wiejskich społeczności w Polsce jest ściśle z tym związana.

Sir Julian Rose, ICPPC (*)

tłum. Przemysław Prytek

Tekst ukazał się pierwotnie w dwumiesięczniku „Magazyn OBYWATEL” nr 3/2004 (www.obywatel.org.pl)