KE i wotum nieufności dla Europejskiego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA)

Komisja Europejska odrzuca gorącego kartofla Amflora
Dominika Pszczółkowska, Bruksela 2008-05-07,

Jeszcze przez kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt miesięcy w UniiEuropejskiej nie będzie można uprawiać genetycznie modyfikowanych ziemniaków czy kukurydzy.
Nie wiadomo natomiast, co będzie potem. Genetycznie modyfikowanego ziemniaka Amflora i dwa rodzaje kukurydzy chcą wprowadzić do Europy koncerny BASF i Monsanto. W środę Komisja Europejska schowała głowę w piasek i sprawę odesłała do Europejskiego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA).

EFSA już raz wydała pozytywną opinię dla obu roślin. Ekolodzy zaczęli jednak bić na alarm, przypominając, że m.in. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) uznała je za organizmy szkodliwe. Amflora zwiększa oporność zwierząt i ludzi na niektóre antybiotyki. Koncern BASF twierdzi co prawda, że ziemniaki miałyby służyć do produkcji papieru, lecz wystąpił także o zgodę na używanie ich w paszach. Modyfikowane kukurydze z kolei wytwarzają środki owadobójcze, które szkodzą nie tylko pasożytom, lecz także innym owadom. Zanieczyszczają też glebę i wodę.

Przeciw wprowadzeniu roślin na rynek wypowiedzieli się już ministrowie większości krajów UE, jednak jest ich za mało, by zablokować decyzję. Ostatecznie sprawę musi więc rozstrzygnąć Bruksela, ale Komisja sama jest podzielona.

Środowa decyzja oznacza, że sprawa się odwlecze, choć nie wiadomo o ile.
Zanim EFSA wyda kolejną opinię, będzie zapewne musiała zmienić swe procedury, by nie stracić wiarygodności. Może to potrwać nawet dwa lata.

– Dzisiejsza decyzja to wotum nieufności dla unijnego urzędu ds. żywności – twierdzi dyrektor Greenpeace Marco Contiero.

Dziś w Europie, przede wszystkim w Hiszpanii, uprawiany jest tylko jeden rodzaj genetycznie modyfikowanej kukurydzy. Została ona dopuszczona do użytku, nim weszły w życie obecne przepisy. Zakazy upraw GMO próbuje wprowadzać wiele krajów, w tym Polska. Komisja, powołując się na europejskie przepisy, stara się je ograniczać.

Źródło: Gazeta Wyborcza