Ależ naiwny gen mądrości
„Moją troską jest to, że postępy w nauce mogą owocować innym [niż broń atomowa] sposobem destrukcji. Inżynieria genetyczna jest taką potencjalną przestrzenią, ponieważ tam mają miejsce te okropne postępy”. (Joseph Rotblat, fizyk, laureat Nagrody Nobla)
„Jeżeli międzynarodowi inwestorzy, którzy włożyli duże fundusze do korporacji takich jak Monsanto, mieliby czekać na wyniki takich [długotrwałych] badań to byliby oni skazani na bankructwo”. (Jeoffrey Kalley, Dupont, 2001)
„Korporacja nie jest instytucją etyczną. Jej jedyną odpowiedzialnością jest uzyskiwać dochód”. (Milton Friedman, ekonomista, 2006)
Zanim zapisano w Biblii, że człowiek ma czynić przyrodę sobie poddaną pojawiło się na Ziemi zjawisko życia i przyroda ewoluowała tworząc człowiekowi środowisko dla egzystencji i rozwoju. Człowiek od wieków korzystał z dobrodziejstw przyrody. Przyroda ma jednak ograniczone zasoby i ograniczony potencjał. W swojej nieograniczonej ciekawości człowiek chciał też poznać na czym na czym polega życie.
Z chwilą odkrycia DNA jako podstawowego materiału, z którego zbudowane są geny, uczeni byli przekonani, że poznali istotę życia. Zaczęto roztaczać miraże, że z chwilą gdy poznamy podstawy życia człowiek będzie „wiedział wszystko”. Powstało przekonanie, że ta wiedza da człowiekowi nieograniczone możliwości zwalczania chorób, doskonalenia nie tylko siebie ale i całego żywego świata. Wszak, twierdził noblista J. Monod, że co jest prawdziwe dla bakterii jest także prawdziwe dla słonia.
Rozwinęły się nieznane dotychczas molekularne metody badawcze, ustalono sekwencję DNA całych zestawów genów (czyli genomów) wielu gatunków roślin, zwierząt i człowieka, powstały następnie metody inżynierii genetycznej pozwalające na manipulacje materiałem genami a zatem i procesem dziedziczenia. Rozwinęła się nowa dziedzina nauki – biologia molekularna.
Na bazie ówczesnej wiedzy o strukturze i funkcji DNA powstała prosta koncepcja mechanizmów życia sformułowana jeszcze przez Cricka: DNA (geny) robią RNA, RNA robi białko, białko robi nas. To jest bardzo prosty obraz życia ujęty w dogmat nie bardzo już pasujący do obecnej wiedzy.
Genetycznie modyfikowane organizmy (GMO) są bardzo rozległym obszarem badawczej i gospodarczej działalności człowieka, obejmującym zarówno mikroorganizmy (bakterie, pleśnie, drożdże), rośliny (zboża, jarzyny, kwiaty ozdobne, drzewa owocowe, drzewa leśne) jak i zwierzęta (gryzonie, zwierzęta gospodarcze, ptaki, ryby, zwierzęta domowe). Wiele współczesnych produktów będących w powszechnym użyciu pochodzi z GMO, głównie mikroorganizmów i roślin. Osiągnięcia biotechnologii zwłaszcza uzyskane na mikroorganizmach są niepodważalne i godne rozwijania. Dlaczego więc na świecie i w Polsce toczy się tak zażarta dyskusja na temat dopuszczenia do upraw modyfikowanych roślin i zwierząt?
Wydaje się, że współczesne osiągnięcia w zakresie upraw genetycznie modyfikowanych roślin (rośliny GM) zwłaszcza zbóż dające, jak podają statystyki, tyle korzyści ekonomicznych, interesuje jedynie ekonomistów i polityków. Istotnie, jądrem problemu GMO jest wielka naukowa i gospodarcza ekspansja kilku światowych gigantów agrobiznesu, producentów zboża GM, mających główną pulę patentów na metody modyfikacji roślin i nieograniczone wpływy na obrót produktami takimi jak ziarno GM, ale również wytwarzanych przez te same koncerny środki dla ochrony roślin i produkcji rolnej. Korporacje te mając mocne poparcie środowisk politycznych wielkiego mocarstwa i niektórych międzynarodowych organizacji (np. WTO – Światowej Organizacji Handlu) oraz coraz aktywniej podporządkowując sobie wielkie obszary ziemi ornej a zatem i produkcji żywności. Kto ma w ręku żywność ten rządzi światem. Narody są przy tym karmione nie tylko żywnością pochodzącą z roślin (i zwierząt) modyfikowanych genetycznie (zwanej potocznie „żywnością GMO”) ale i nośnym hasłem humanitarnym „nakarmimy głodujący świat”.
Powstaje zatem pytanie po co w ten jarmark włączają się (por. GW z 23-24 lutego) „niekompetentni ministrowie” opierający się wyłącznie na „fałszywych informacjach rozpowszechnianych przez organizacje zwane ekologicznymi”, a co gorsze także pracownicy zajmujący się nauką, w dodatku (wprawdzie rzadko) nawet „profesorowie opowiadający brednie o GMO”? I pytanie drugie, dlaczego tak uporczywie przestawia się cały problem tylko jedynie pod kątem nieszkodliwego wpływu żywności pochodzącej z GMO na zdrowie człowieka? Moim zdaniem mimo wszystko jest to problem drugorzędny (przynajmniej na razie) a sedno dyskusji powinno dotyczyć w pierwszym rzędzie potencjalnych i nieodwracalnych zagrożeń upraw roślin GM dla ładu w środowisku flory i fauny. Czy zagrożeń takich istotnie nie ma?
Często słyszymy argumenty zwolenników upraw roślin GM, że człowiek manipulował roślinami (zwierzętami) od tysięcy lat nadając roślinom nowe cechy a nawet mutując w nich geny radioaktywnymi promieniami i „nic się nie stało”. To jest argument nie rzeczowy i bałamutny. Hodowlane zabiegi takie jak krzyżowanie roślin lub zwierząt i selekcja stosowane w przeszłości powodowało jedynie proces „mieszania genów” i segregację tylko w obrębie tego samego gatunku lub między gatunkami pokrewnymi. Technikami „inżynierii genetycznej” człowiek dokonuje mieszania puli genetycznej między bardzo odległymi gatunkami, proces który w naturalnych warunkach nigdy nie zachodził. W naturze rzepak czy kukurydza nie posiadają genu toksyny bakteryjnej Bt, ani genu opornośći na herbicyd, a topola lub osika nie mają wśród swoich naturalnych genów bakteryjnego genu toksyny kokluszu, kwiatek przebiśniegu nie krzyżuje się z pomidorem ani fasola nie krzyżuje się z grochem, ani rzepak nie wytwarza utwardzacza do farb. Taka działalność człowieka nie ma nic wspólnego z metodami hodowlanymi w przeszłości.
Jest dobrze udowodniony fakt przemieszczania nowych, obcych genów (np. genów oporności na środki chwastobójcze) z roślin GM (rzepak, kukurydza) na uprawy pokrewnych tradycyjnych roślin (nie-GM) a także na pokrewne chwasty drogą przepylenia. Czołowe pismo naukowe „Science” z ubiegłego roku przynosi szereg niepokojących opinii. Czytamy tam, że poleganie na uprawach roślin GM tolerujących herbicyd glifosat czyli preparat Roundup może w niedalekiej przyszłości „kosztować miliardy dolarów strat z powodu spadku wydajności”. W dodatku „bardzo prawdopodobnym jest, że straty będą czymś więcej niż stratami pieniędzy”, ponieważ mogą one mieć niekorzystne, „wielkie konsekwencje dla środowiska”. Tak poważnie nauka ocenia zagrożenia często bagatelizowane przez środowiska lobbujące za uprawami roślin GM. Szacuje się, że do 2006 roku powstało już 12 gatunków chwastów opornych na Roundup (cyt. „Science”). Rozwija się także oporność szkodników w uprawach roślin GM zawierających gen toksyny Bt, a owady pożyteczne spożywające zatrute szkodniki lub przypadkowo żerujące na pyłkach takich roślin giną. W ten sposób powstają zaburzenia ciągów naturalnych „łańcuchów pokarmowych”.
Są dobrze udokumentowane informacje o rozwijaniu się oporności nie tylko wśród chwastów ale i oporności szkodników żyjących na uprawach roślin Bt . Ostatnio, na uprawach kukurydzy Bt rozwija się oporność u szkodnika – zachodniej stonki korzeniowej kukurydzy.
Nie bez powodu sądy w USA wydały kilka wyroków zakazujących upraw niektórych roślin GM, np. upraw i zakupu ziarna lucerny oraz trawy „bent grass” opornych na herbicyd, całkowity zakaz upraw trzciny cukrowej i kukurydzy na Filipinach dla celów produkcji farmaceutyków.
Argument „o trawieniu do końca” (nawet wołowiny z genami odpowiedzialnymi za powstawanie rogów) jest chybiony, bo sedno sporu nie odnosi się do problemu, czy obcy gen (transgen) jest sam w sobie groźny dla spożywającego. Chodzi o to co „nowy” gen i kodowane przez niego białko (np. enzym odpowiedzialny za oporność na herbicyd, toksyna białkowa niszcząca roślinne pasożyty) może „nabroić” zarówno w obrębie komórek i tkanek rośliny jak i w środowisku. A nabroić może dużo, bo oprócz obcego genu do rośliny wprowadza się wiele innych „kawałków” obcego DNA, m.in. fragmentów wirusów, np. wirusa mozaiki kalafiora, genów oporności na antybiotyki, stwarzając jak to ostrzegają uczeni w świecie potencjalne źródło przyszłych nieznanych czynników chorobotwórczych.
Już ucznia szkoły podstawowej należy nauczyć, że zjawisko życia jest znacznie bardziej złożone niż nam się wydaje.
Mieczysław Chorąży, Gliwice
Artykuł z przedruku w „Medyk Białostocki” nr 63 kwiecień 2008. Artykuł ten był również wysłany do Gazety Wyborczej w ramach polemiki między Prof. Maciejem Nowickim i Prof. Piotrem Węgleńskim. Prof. Piotr Węgleński napisał artykuł (GW, 23 lutego 2008) pt. „Ależ uparty ten gen głupoty”. Artykuł „Ależ naiwny gen mądrości” nawiązywał do wypowiedzi prof. P.Węgleńskiego. GW artykułu nie opublikowała.