Blaski i cienie modyfikacji genetycznych w rolnictwie

autor: Katarzyna Lisowska 2007-11-19 09:29

Rolnicy są kuszeni przez firmy agrochemiczne większymi zyskami z upraw GMO. Tymczasem rzeczywistość weryfikuje te obietnice, a opinia publiczna jest coraz bardziej zaniepokojona zagrożeniami środowiska i praktyką „patentów na życie”.

Firma agrochemiczna Monsanto jest producentem popularnego na całym świecie, także i w Polsce środka chwastobójczego pod nazwą Roundup. Środek ten zabija nie tylko chwasty, ale wszelką roślinność. Działa bardzo skutecznie, gdyż jest wchłaniany przez liście i transportowany nawet do korzeni – dzięki temu cała roślina zamiera i nie odradza się.

Uprawa GMO na przykładzie rzepaku „Roundup ready”

Naukowcy zatrudnieni przez Monsanto wyprodukowali genetycznie modyfikowane rośliny (m.in. rzepak), które są całkowicie odporne na działanie Roundupu. To oznacza, że można bezpiecznie opryskiwać pole w czasie wegetacji – rzepak pozostanie nietknięty, a wszystkie chwasty zginą. Dzięki temu uprawa ma być bardziej wydajna i przynieść rolnikowi wyższe zyski.

Można powiedzieć – cud współczesnej techniki. Jest jednak kilka wątpliwości. Po pierwsze, firma sprzedaje rolnikom ziarno siewne rzepaku GMO, ale pozostaje właścicielem materiału genetycznego tego rzepaku. Praktyka patentowania praw „własności intelektualnej” do całego genomu roślin i zwierząt GMO zyskała sobie miano „patentu na życie”. Co to w praktyce oznacza? Otóż rolnik podpisuje z Monsanto kontrakt, w którym zobowiązuje się, że:

– co roku kupi od firmy ziarno siewne GMO oraz chemikalia i będzie płacił opłatę licencyjną za używanie własności intelektualnej Monsanto (patentu na życie),
– nie będzie uprawiał nasion uzyskanych w zeszłorocznych plonach,
– zezwala inspektorom firmy na kontrolę swoich pól.

Jeżeli rolnik złamie umowę i zostanie ukarany finansowo przez Monsanto, musi podpisać poufne oświadczenie, że nie będzie o tym rozmawiał z mediami ani nawet z sąsiadami. Znamienne, że po historii z Percy Schmeiserem (patrz: Alternatywny Nobel za walkę z GMO), w 2003 roku prawnicy wprowadzili do kontraktu klauzulę, że rolnik zobowiązuje się nigdy nie pozywać firmy do sądu.

Nowy wspaniały świat czy wielki nieudany eksperyment?

W produkcji genetycznie modyfikowanych roślin i zwierząt hodowlanych wyspecjalizowały się wielkie ponadnarodowe korporacje agrochemiczne. Wśród liderów na rynku są takie firmy jak Monsanto, Syngenta, Pioneer, Dupont czy Bayer. Hasła marketingowe tych firm to przede wszystkim: zwiększenie zysku rolnika w porównaniu z uprawami naturalnymi, zmniejszenie zużycia środków ochrony roślin (herbicydów i pestycydów) i perspektywa zwalczenia plagi głodu na świecie. Coroczne raporty ISAAA (International Service for the Acquisition of Agri-biotech Applications), organizacji wspieranej przez przemysł agrochemiczny, kształtują propagandę sukcesu tryumfalnie donosząc o wzrastającym areale światowych upraw GMO.

Zupełnie inne dane upowszechniają organizacje ekologiczne czy stowarzyszenia konsumenckie: Międzynarodowa Koalicja dla Ochrony Polskiej Wsi, Zieloni, czy amerykańskie stowarzyszenia Organic Consumers Association i Center for Food Safety. Według różnych raportów tych organizacji bilans zysków z upraw GMO jest taki sam lub nawet gorszy niż w przypadku upraw tradycyjnych, a wydajność upraw spada. Coraz większym problemem stają się transgeniczne chwasty oporne na środki ochrony roślin (superchwasty), które szczególnie silnie rozpleniły się w Argentynie. To zmusza rolników do stosowania coraz większych dawek coraz bardziej agresywnych środków chwastobójczych. Zużycie środków ochrony roślin wzrosło średnio o ok. 10% w uprawach GMO w porównaniu z naturalnymi. Wbrew propagandzie ISAAA areały upraw modyfikowanych zaczynają się kurczyć, w Europie coraz powszechniej powstają strefy wolne od GMO. Sztandarowym przykładem jest Rumunia, gdzie uprawy GMO były bardzo rozpowszechnione, a obecnie rząd dąży do całkowitego ich wyeliminowania. Coraz większa jest świadomość społeczna i coraz większy sprzeciw przeciwko praktyce „patentów na życie”.

Czas na refleksję

Historia Percy’ego Schmeisera i setek innych rolników, których firma Monsanto pozywa o olbrzymie odszkodowania na podstawie oskarżeń o kradzież własności intelektualnej, zmusiła świat do refleksji nad dopuszczalnym zakresem prawa patentowego. Czy jakakolwiek firma powinna mieć prawo uzyskiwania patentu na organizmy żywe, zwłaszcza tak skomplikowane jak rośliny czy zwierzęta? Coraz bardziej skłaniamy się do zrewidowania tego poglądu.

Jednak to nie wszystko, bowiem uzasadnione obawy budzi także niekontrolowane rozprzestrzenianie się modyfikacji genetycznych z upraw GMO do środowiska naturalnego, a także wpływ niektórych modyfikacji genetycznych na zdrowie konsumentów. Gen oporności na Roundup przenosi się nie tylko na naturalne uprawy roślin tego samego gatunku, tak jak to miało miejsce w przypadku rzepaku Schmeisera, który został zapylony rzepakiem GMO z sąsiedniego pola. W prestiżowym czasopiśmie naukowym Science pisano w tym roku o 12 gatunkach chwastów odpornych na Roundup, które powstały przez zapylenie roślin pokrewnych do powszechnie uprawianych roślin GMO. Są także odnotowywane przypadki alergii pokarmowych u ludzi wywołanych m.in. przez białko Bt, sztucznie wprowadzone do kukurydzy w celu ochrony przed larwami szkodników. Okazało się również, że ziemniaki oporne na Roundup gromadzą w swoich bulwach jeden ze składników preparatu Roundup, który podczas obróbki w wysokich temperaturach przekształca się w rakotwórczy i neurotoksyczny akrylamid.

Marketing i sztuka kształtowania opinii publicznej

Angielskojęzyczna Wikipedia podaje, że w 2006 roku Monsanto wydała 3,640,000 dolarów na lobbing, z czego 680,000 dolarów na zewnętrzne firmy lobbingowe, a resztę poprzez własnych lobbystów.
W 2005 roku firma Monsanto musiała zapłacić 1.5 mln dolarów amerykańskich kary za przekupstwo indonezyjskiego urzędnika. Firma przyznała przed sądem, że jeden z jej pracowników dał łapówkę przedstawicielowi indonezyjskiego ministerstwa ochrony środowiska w celu uniknięcia przeprowadzenia badań na temat wpływu genetycznie modyfikowanej bawełny na środowisko naturalne. Łapówka (50 000 dolarów) została przekazana poprzez indonezyjską firmę doradczą i zaksięgowana jako „opłata za konsultacje”.
Trudno się dziwić, że przy zaangażowaniu takich kwot szerokim strumieniem płynie w świat informacja o zaletach organizmów GMO, o braku szkodliwości GMO dla środowiska i dla zdrowia konsumentów, a kolejne kraje, pod wpływem mniej czy bardziej uczciwego lobbingu zezwalają na uprawy i hodowle GMO.
Dobrze jest pamiętać, że w porównaniu z lobbingiem firm agrochemicznych, możliwości dotarcia do opinii publicznej przez organizacje ekologiczne i konsumenckie są bardzo ograniczone.

Na koniec przytaczam fragment wywiadu z 2006 roku z Robertem Gabarkiewiczem, rzecznikiem prasowym Monsanto Polska.

Czym zajmować się będzie polski oddział Monsanto, gdy wprowadzony zostanie bezwzględny zakaz uprawy roślin transgenicznych w Polsce?
– Taka decyzja w jednym kraju nie wpłynie na sytuację całej firmy. Będziemy zajmować się tym, czym do tej pory, czyli dystrybuować i sprzedawać środki ochrony roślin oraz nasiona odmian konwencjonalnych. Dostarczać nowe rozwiązania dla rolnictwa i zabiegać o to, aby polskie rolnictwo nie było skansenem Europy.

Zostawiam czytelnikom ocenę, czy naturalne metody upraw i prawo rolników do uprawiania własnego ziarna to na pewno wyznaczniki „skansenu Europy”?

Korzystałam m.in. z następujących źródeł:
monsanto.com/
Wikipedia
organicconsumers.org
ethicalinvesting.com/monsanto/
isaaa.org/
biotechnolog.pl