Prof. dr hab. Zbigniew Witkowski – Moje przekonania i moja wiedza na temat GMO

Przed laty, kiedy Polska wstępowała do UE toczono wiele rozmów i dyskusji na temat utraty naszej suwerenności i niezależności w przemyśle, handlu i rolnictwie. Wówczas spotkałem pewnego Szweda, który wyśmiał nasze obawy. Powiedział ,ż nasz przemysł i handel to już ruiny bez kapitału i jedynie kwestią czasu jest ich przejęcie przez obcy kapitał. Jedynym waszym atutem jest rolnictwo – silne, niezależne i nie podatne na przejęcie, bo większość ziemi jest w rękach polskich rolników.

Słowa owego Szweda sprawdziły się wyjątkowo dla nas boleśnie. Pamiętam też posła Gabriela Janowskiego jak w Sejmie rozpaczliwie bronił naszych cukrowni. Niedawno, kiedy tani cukier sprowadzaliśmy z Niemiec dostrzegliśmy, że i On miał rację.

W państwie zależnym od obcego kapitału praca jest dobrem coraz rzadszym i coraz bardziej nieuczciwie wynagradzanym. Dyrektorzy i prezesi najczęściej związani z właścicielem zarabiają krocie, zaś pracownicy podstawowi nawet nie mogą zapewnić sobie emerytury ponieważ są wynagradzani nie tylko marnie ale i bez zabezpieczeń socjalnych. Nożyce rozwarstwienia społecznego stale się rozwierają i poza obszarami wiejskimi mamy coraz więcej ludzi spychanych w niebyt społeczny z biedy do nędzy, zaś z drugiej strony coraz więcej obywateli których stać na dobra luksusowe. Takie są statystyki. Na wsiach są ludzie bardzo biedni ale nie ma tam bezdomnych kloszardów wałęsających się po dworcach i przysypiających na ławkach.

Rolnictwo rodzinne to jedyna dziedzina, gdzie biedny obywatel mający dom i gospodarstwo, mimo biedy jest kimś godnym, kimś równym osobom bogatszym. Tamci też mają domy, tylko większe, też mają pola tylko więcej. Jak zniszczyć tych najbiedniejszych i wyrugować ich z resztek ich posiadania? To przećwiczono już w Indiach. Tam też pojawiły się koncerny produkujące GMO, tam też wmawiano rolnikom, że jak zakupią ziarno nawet na kredyt łatwo zarobią i spłacą zobowiązania, bo plon się zwielokrotni. Nie powiedziano jedynie tym rolnikom, że firma potrafi się zabezpieczyć przed ponownym wysianiem tego ziarna, bo sprzedaje produkt jednoroczny, który uzależnia go od stałego kupowania ziarna. Skuteczna propaganda i kłamstwo doprowadziły wielu rolników do o nędzy i samobójstw oraz powstania z przejętej ziemi wielkich latyfundiów.

Polska jest w Unii Europejskiej, tej samej, która tak niechętnie odpiera zakusy firm produkujących GMO przed różnymi formami opanowania rynku. Ale obywatele państw bogatszych od nas potrzebują naszej, czystej i dobrej jakości żywności. Potrzebują ale nam nie bardzo wierzą i wymagają certyfikatów potwierdzających, że jest ona wolna od GMO. Gdzie zatem możemy sprzedać produkty GMO? No na przykład do Somalii lub Mali, albo innego ubogiego kraju, który za żywność może zapłacić mniej. U nas w Polsce producenci GMO nie chcą naklejać na swoje produkty informacji, że jest to żywność modyfikowana genetycznie. Nie mam nic przeciwko kilku nieodpowiedzialnym panom profesorom genetyki aby publicznie zajadali się modyfikowaną sałatą lub ziemniakami. Podobnie jak Oni mam prawo wyboru tego co jem. Tego prawa jako konsument nie dam sobie odebrać dobrowolnie. Podobnie jak Niemiec, Francuz czy Duńczyk nie chcę się żywić produktami GMO i mam prawo wiedzieć co jest a co nie jest modyfikowane genetycznie. Tylko tyle i aż tyle.

Wszystko co wyżej napisałem opieram o rozmaite często anegdotyczne informacje i o mój własny zdrowy rozsądek zwany naukowo w Unii Europejskiej zasadą przezorności. Jestem jednak naukowcem zajmującym się ochroną przyrody. Tutaj mam twarde dane wskazujące na środowiskowe szkody związane z wprowadzaniem do środowiska upraw GMO. Zwolennicy tych upraw próbują te szkody bagatelizować, jednak nie ulega wątpliwości, że fakty pojawiania się superodpornych chwastów to efekt wprowadzania upraw GMO. Jest też jasne, ze wiele gatunków owadów – w tym wiele nie szkodliwych dla naszych plonów – może być zdziesiątkowanych przez uprawy GMO. Zanieczyszczenia środowiska takie jak metale ciężkie, pestycydy, nawozy i inne nie związane z życiem są stosunkowo łatwe do eliminacji ze środowiska , jeżeli wyeliminujemy źródło skażeń. W przypadku GMO eliminacja źródła, kiedy określony gen uległ przeniesieniu do innych, pokrewnych gatunków jest w praktyce niemożliwa. Dzięki wprowadzaniu upraw GMO do środowiska mamy też realne zagrożenie spontanicznym pojawieniem się nowych gatunków inwazyjnych o nieznanych właściwościach, szczególnie groźnych dla dzikiej przyrody.

 

Prof. dr hab. Zbigniew Witkowski

Prywatna Wyższa Szkoła Ochrony Środowiska w Radomiu