Sprawa Monsanto przeciw farmerom

Sprawa koncernu Monsanto przeciw farmerom. Żywność GMO pod obstrzałem krytyki.

—– Original Message —–
From: Jurek Duszynski
To: „Undisclosed-Recipient:;”@brama.eko.wroc.pl
Sent: Friday, January 02, 2009 9:49 AM
Subject: Sprawa koncernu Monsanto przeciw farmerom. Żywność GMO pod obstrzałem krytyki.

30.12.2008.
Zapraszamy do zapoznania się z artykułem bezpośrednio wyjaśniającym kulisy działania amerykańskiego koncernu Monsanto – największego producenta i dostawcy roślin genetycznie modyfikowanych. Artykul ten skupia się na pokazaniu społecznych aspektów uprawy roślin GMO i bezprecedensowego ataku na farmerów amerykańskich i kanadyjskich, którzy zostali postawieni w sytuacji bez wyjścia. Pokazuje również, że skażenie upraw tradycyjnych pyłkami i nasionami modyfikowanymi genetycznie doprowadziło do nieodwracalnych zmian w tradycyjnych uprawach roślin na kontynencie północnoamerykańskim. To nie są przypuszczenia i nieuzasadnione teorie fanatycznych przeciwników GMO – TO JUŻ SIĘ STAŁO!
Czytając, warto się zastanowić, co czeka polskie rolnictwo? Czy wdrożenie upraw roślin genetycznie modyfikowanych to nadzieja rozwoju czy też powrót do pańszczyzny odrabianej dla koncernów? Co będziemy jedli za kilka lat?
W kolejnym artykule napiszemy o wielkich niewiadomych związanych z roślinami modyfikowanymi genetycznie, o tym, że w rzeczywistości nie zostały one gruntownie przebadane przed wprowadzeniem do łańcucha żywieniowego zwierząt i ludzi. Wprowadzano je na rynek w pośpiechu, stosując niemoralne sposoby nacisku, z łapówkami włącznie.
Napiszemy również o badaniach niesponsorowanych przez producentów GMO i o relacjach naukowców, którzy są przekonani o szkodliwości wielu rodzajów GMO dla zdrowia. Napiszemy o zatajanych wynikach badań i o tym, co zrobiono „po łebkach” czyniąc – na razie głównie ze społeczeństwa amerykańskiego – ludzkie „króliki doświadczalne”. Opiszemy też zasady działania propagandy koncernów biotechnologicznych, które twierdzą, że GMO uratują świat przed głodem.

Największy na świecie właściciel genetycznie modyfikowanych nasion niszczy uświęcone wiekami tradycje zachowywania nasion do zasiewu w następnym roku i pozbawia amerykańskich farmerów środków do życia, doprowadzając ich do bankructwa.
Bezlitosny atak na farmerów stawiający ich w sytuacji bez wyjścia
Feudalizm wraca do prowadzenia farmy w Stanach Zjednoczonych i w Kanadzie – tak wynika z raportu US Center for Food Safety (Amerykańskie Centrum Bezpieczeństwa Żywności). Raport wyszczególnia dominację korporacji w dziedzinie podstawowych rodzajów upraw oraz ich bezwględność w oskarżaniu farmerów.
Gdy tylko wysechł atrament na „umowach technologicznych” podpisywanych przez farmerów kupujących genetycznie modyfikowane (GM) nasiona, farmerzy weszli w kontrakt, który w rzeczywistości przeniósł na Monsanto ich prawa do roślin, żniw i sprzedaży nasion GM. Od tego momentu są również bezbronni na nękanie, takie jak przeprowadzanie śledztw w obrębie ich posiadłości, pozywanie do sądów i sprawy sporne prowadzone bez pośrednictwa sądu. Wszystko to jest nieodłączną częścią licencjonowania opatentowanych produktów Monsanto.
Żaden hodowca nie jest bezpieczny przed tym gwałtownym atakiem. Tę smutną prawdę odkrył kanadyjski farmer Percy Schmeiser. Już trzy pokolenia z jego rodziny uprawiają ziemię. Percy przegrał z Monsanto w sądzie za niezapłacenie praw za genetycznie modyfikowane nasiona rzepaku Canola, które skaziło jego uprawę niemodyfikowaną genetycznie [uprawiał zarówno rośliny modyfikowane, jak i normalne]. „Korporacje stają się baronami i panami, od czego przecież, jak wtedy myśleli, uciekli moi dziadkowie” – powiedział Schmeiser.
Do dziś Monstanto wytoczyło 90 procesów przeciwko amerykańskim farmerom. 147 farmerów i 39 małych firm i farm musiało walczyć o życie, by zapobiec płaceniu dodatkowych kosztów sądowych, wypłat dla adwokatów i, w niektórych wypadkach, kosztów poniesionych przez Monsanto podczas prowadzenia śledztwa w posiadłościach farmerów.
Amerykańskie Centrum Bezpieczeństwa Żywności oszacowało, że Monsanto wygrało ponad 15 milionów dolarów w sprawach sądowych rozstrzygniętych na jego korzyść. Największa odnotowana pojedyncza płatność otrzymana od jednego farmera to 3 052 800 $ (Farmer Anderson, Case no. 4:01:CV-01 749).
Monsanto kontroluje podstawowe typy upraw przy użyciu licencji
Po raz pierwszy w historii jedna firma ma bezprecedensową kontrolę nad sprzedażą i użyciem nasion siewnych. Osiągnęła to trzema głównymi drogami: 1) kontrolę nasion poprzez przejmowanie firm sprzedających ziarno do zasiewu, 2) zdominowanie technologii genetycznej i rynku nasion GM poprzez nabywanie patentów oraz 3) wymuszanie na farmerach, by każdego roku kupowali do zasiewu nowe ziarno, zamiast zachowywania jego części z myślą o sianiu w następnym sezonie.
Wykupowanie i fuzje większości głównych firm zajmujących się sprzedażą nasion do zasiewu, włączając w to niedawne przejęcie giganta rynku nasion owoców i warzyw, firmy Seminis, uczyniło z Monsanto największego dostawcę nasion genetycznie modyfikowanych na świecie. Monsanto dostarcza obecnie w skali globalnej 90% nasion GM. Koncern zmonopolizował również większość rynku soi oraz 50% rynku materiału genetycznego kukurydzy [nasiona konkretnych odmian pod zasiew] w Stanach Zjednoczonych.  I o ile Monsanto aktualnie nie wykupiło jeszcze firm skupujących nasiona, dało się poznać ze strony narzucania warunku, że minimum 70% jego opatentowanych nasion sprzedawanych jest przez firmy zależne (ta wartość wynosiła uprzednio 90%, lecz zmniejszyli ją regulatorzy rządowi). Daje to koncernowi pewność, że jego nasiona są najłatwiej dostępne dla farmerów.
Amerykańscy farmerzy znajdują się pod silną presją znalezienia konwencjonalnych odmian wysokiej jakości nasion kukurydzy, soi i bawełny. Potwierdzają to obiegowe opinie. Troy Roush, farmer z Indiany uprawiający soję powiedział: „Nie możesz nawet nigdzie dostać normalnych nasion. Są niedostępne”. Podobne opinie pochodzą od farmerów uprawiających kukurydzę i bawełnę: „Nie jest dostępnych zbyt wiele nasion, które nie byłyby w jakiś sposób zmodyfikowane genetycznie”.
Przez ostatnich 10 000 lat hodowcy roślin utworzyli i zabezpieczyli rozmaite pule genetyczne odmian. Monsanto zagroziło istnieniu owych różnorodnych puli genów poprzez skażenie zacertyfikowanych, tradycyjnych zasobów nasion. Stało się to również przez niezezwalanie farmerom na zachowywanie nasion [do zasiewu w następnym sezonie]. Powrót systemu feudalnego w zakresie własności nasion zniszczył być może główny przywilej farmera –  osoby stojącej na straży społecznej spuścizny upraw. Zamieniło to uprawę roli w przemysł, w którym korporacje umacniają swoją pozycję przy użyciu nasion i chemikaliów, a te zwiększają wkłady inwestycyjne farmerów. Tymczasem na manipulowanym przez korporacje rynku tworzone są monopole. Ich cechą jest coraz mniej kupujących, którzy jednocześnie żądają jak najmniejszych cen za płody produkowane przez farmerów. To wprowadza rolników w spiralę długów, podczas gdy w roku 2003 Monsanto wykazało się obrotem 3,1 miliarda dolarów w sprzedaży pestycydów i 1,6 miliarda dolarów w sprzedaży nasion.
Farmerzy znajdują się pod presją potwierdzenia, że prowadzą agrokultury w sposób nowoczesny. Ma to miejsce szczególnie w krajach rozwijających się. Jednakże zamienianie tradycyjnej strategii zachowywania i rozsadzania nasion różnych odmian na opatentowane ziarno ze wszystkimi towarzyszącymi temu restrykcjami zagraża bezpieczeństwu żywności, zarówno w skali gospodarstwa, jak i globalnej.
Patenty na żywność genetycznie modyfikowaną obarczyły ciężarem farmerów
Od ponad dwudziestu lat niczym nienasycone Monsanto zgromadziło patenty na modyfikowane rośliny, nasiona i techniki inżynierii genetycznej. Być może najbardziej znaczącym z nich jest technika używania promotora CaMV35S – wirusa mozaiki kalafiora (Cauliflower mosaic virus). Jest to najbardziej rozpowszechniony komponent w „walizce narzędziowej” inżyniera genetyki. [Wirusa, który w normalnych warunkach atakuje wyłącznie kalafiora, po pewnych modyfikacjach otaczającej go osłony białkowej wykorzystuje się jako nośnik „wszczepiający” do roślin DNA już nie samego wirusa, lecz DNA jakiegoś obcego organizmu, na którym zależy naukowcom – bakterii, innej rośliny lub nawet zwierzęcia. Wirusa tego wykorzystuje się oczywiście również do innych roślin niż kalafior – dop. IGYA]. Wraz z techniką promotora CaMV35S, za którą inne firmy biotechnologiczne płacą horrendalne opłaty licencyjne, Monsanto posiada 647 patentów na rośliny modyfikowane genetycznie oraz 29% udziałów we wszystkich badaniach i osiągnięciach w tej dziedzinie.
Patenty zmieniły obraz rolnictwa, ponieważ farmerzy stracili kontrolę nad nasionami. Kiedyś farmerzy płacili opłaty licencyjne za nasiona na mocy ustawy US Plant Variety Protection Act [w wolnym tłumaczeniu – Ustawa o ochronie różnorodności roślin uprawnych w USA] lub Canada Plant Breeders Rights Act licensees [Ustawa o prawie licencji obowiązujących hodowców roślin w Kanadzie]. Ustawy te zezwalały na zachowywanie ziarna [do zasiewu w następnym roku]. Począwszy od roku 1980  Amerykańskie Biuro Patentowe i Rejestracji Znaków Towarowych (US Patent and Trademark Office) rozpoczęło rejestrowanie patentów na modyfikowane genetycznie organizmy oraz nasiona i od roku 1985 uznały ponad 2000 takich patentów. Profesor Lawrence Busch z Uniwesytetu Stanu Michigan (Michigan State University) ocenia, że zachowywanie ziarna soi [do zasiewu w kolejnym roku] spadło z 31% w roku 1991 do zaledwie 10% w roku 2001. Stało się to po wprowadzeniu na rynek ziarna soi modyfikowanej genetycznie. W 2001 r. przełożyło się to na dodatkowy zysk przemysłu nasienniczego wynoszący 374 miliony dolarów.
Robert Schubert, autor książki „Uprawianie nowego feudalizmu” (Farming’s New Feudalizm) wierzy, że ważną strategią jeśli chodzi o zachowanie niezależności farmerów jest usunięcie działalności związanej z rolnictwem, żywnością i wodą pitną z kontroli Światowej Organizacji Handlu (WTO – World Trade Organization). Jego postulat brzmi: Żadnego „wolnego” handlu, jeśli dotyczy to uprawy roli, i żadnych patentów.
Jeśli Monsanto podejrzewa, że zachowane na kolejny sezon ziarno posiadające „cechy genetyczne produktu Monsanto” zostało zasiane, od farmerów wymagana jest dokumentacja potwierdzająca, że uprawa została zasiana z nowo zakupionych nasion. Jeśli dowód nie jest dostępny, wszystkie uprawy rolnika mogą być przedmiotem badań i inspekcji, które mają za zadanie określić, czy zostało użyte zachowane ziarno [co jest niezgodne z prawem patentowym odnoszącym się do roślin GM, których nasiona należy corocznie kupić od firmy]. Nawet po tym, gdy farmer „wyplącze się” ze zobowiązań, jakie niosą ze sobą umowy technologiczne Monsanto, gdy na jego polu wzejdą samosiejki z nasion transgenicznych nabywanych i sadzonych w poprzednich latach, farmer jest nadal bezbronny wobec zarzutów o naruszenie prawa patentowego.
Farmerzy zastraszani przez Monsanto
Oto co zwykle ma miejsce w przypadku farmerów z USA, nad którymi zawiśnie podejrzenie o sadzenie zachowanych nasion. Prywatni śledczy z agencji detektywistycznej Pinkertona zatrudnieni przez Monsanto przyjeżdżają na farmę bez żadnej zapowiedzi, czasem w towarzystwie lokalnej policji [agencja Pinkertona powstała jeszcze w 1850 r.; motyw agentów Pinkertona tropiących przestępcze legendy Dzikiego Zachodu znamy z wielu westernów]. Potem agenci pobierają próbki i fotografują teren przez kilka godzin lub nawet tygodni, a farmer nie jest przy tym obecny.
Pewien farmer znad Mississippi prowadzący przy domu i farmie sklep był narażony na stały nadzór ze strony śledczych Monsanto. Obserwowali oni wchodzącą i wychodzącą rodzinę, odstraszali klientów, a nawet wynajęli pustą parcelę po drugiej stronie ulicy, na której ustawili swoje kamery.
Monsanto użyło pułapki, by wytoczyć proces innemu farmerowi, kiedy to jeden z ich śledczych błagał go o nasiona, by pomóc mu rozwiązać problem z erozją. Pora roku była wtedy zbyt późna, by sadzić rośliny. Gdy próba osobistego zastraszenia się nie powiodła, Monsanto uciekło się do innego naruszenia prywatności. Wysłało list polecony grożący, że farmer zostanie „uwiązany” ciągnącym się wiele lat procesem sądowym, jeśli odmówi takiego polubownego rozwiązania sporu, który zrekompensowałby pogwałcenie prawa patentowego. Z kolei nazwisko pewnego farmera, który sprzeciwił się takiemu zastraszaniu, zostało wytłuszczone na czarno na tysiącach list dealerów nasion. Farmer ów przyznał: „Łatwiej jest im [Monsanto] ulec, niż z nimi walczyć”.
Kolejnym przykładem są dealerzy nasion, którzy sprzedają nasiona GM w zwykłych brązowych torebkach, by farmerzy siali je bezwiednie. Przytrafiło się to farmerowi Thomasonowi, którego Monsanto nękało przed sądem i pozwało go o ponad milion dolarów. Nie miał on innego wyboru, jak tylko ogłosić bankructwo – i to pomimo tego, że nigdy nie zamierzał uprawiać bawełny odmiany Bt [genetycznie zmodyfikowanej poprzez dodanie genu bakterii, która produkuje toksynę zapewniającą odporność na owady – dop. IGYA].
W roku 1999 gazeta The Washington Post doniosła, że śledztwo objęło 525 farmerów w Stanach Zjednoczonych i w Kanadzie. Późniejszy raport potwierdził, że koncern Monsanto przeprowadzał dochodzenia w sprawie 500 farmerów w roku 2004 – „jak to robi co roku”. Jeśli farmer zgadza się rozwiązać spór polubownie, może być naciskany, by przedstawić wszystkie dokumenty związane z działalnością farmy w czasie 24 godzin od wyrażenia takiego żądania, nabywać określone ilości produktów firmy Monsanto oraz ujawniać nazwiska innych ludzi, którzy zachowywali nasiona koncernu [pod zasiew w kolejnym sezonie].
Skażanie zasobów konwencjonalnych nasion niemodyfikowanych genetycznie
Badacze z Uniwersytetu  Manitoba w Kanadzie przetestowali 33 próbki z zasobów certyfikowanych nasion rzepaku Canola i 32 z nich były skażone odmianą genetycznie modyfikowaną.  Unia Zaniepokojonych Naukowców (The Union of Concerned Scientists) testowała tradycyjne zasoby amerykańskich ziaren kukurydzy, soi i rzepaku canola. Jej uczeni stwierdzili, że 50% kukurydzy, 50% soi i 83% rzepaku canola było skażonych genami odmian modyfikowanych genetycznie.
100-procentowa czystość jest już nieosiągalna [w Stanach Zjednoczonych i w Kanadzie; zobaczymy, co się stanie u nas za kilka lat], a nawet jeśli nieskażone ziarno byłoby dostępne, pewien stopień zanieczyszczenia może zaistnieć na samym polu, czy to przez zasianie ziarna przez wiatr i zwierzęta, czy też przez przeniesienie go na urządzeniach rolniczych [bądź przez krzyżowe zapylanie roślin naturalnych pyłkami roślin genetycznie zmodyfikowanych – pyłki są przenoszone przez wiatr, pszczoły i inne owady – dop. IGYA].
Monsanto, dominując w sprzedaży zasobów ziaren, jak dotąd zrzuca brzemię znalezienia rynków zbytu płodów rolnych na farmera. W ich kontrakcie znajduje się „Przewodnik Użycia Technologicznego” (Technology Use Guide), który daje wytyczne, jak znaleźć odbiorców zboża, którzy będą akceptowali plony niezatwierdzone do użycia w Europie.  Podczas gdy samo Monsanto przyznaje, że zapylenie i przemieszczenie nasion wystarczy do skażenia sąsiadujących upraw niemodyfikowanych genetycznie, bezwarunkowa dyktuje zasadę: „Rolnik uprawiający rośliny niemodyfikowane genetycznie (non-GM) „musi brać na siebie odpowiedzialność za upewnianie się, że jego plony spełniają wymagane standardy czystości i odnosić z tego tytułu korzyści”.
Zyski Monsanto z procesów wytoczonych farmerom
Następstwa procesów, które Monsanto wytoczyło farmerom są zwykle spowite zasłoną milczenia. Jeśli farmerzy pogwałcą tajemnicę, mogą się spotkać z o wiele groźniejszymi sankcjami.  Lecz kiedy rozstrzygnięcia sądowe zapadną, znaczne płatności przynoszą korzyść nie tylko Monsanto, lecz również jej firmom partnerskim.
Połączone kary finansowe doprowadziły wielu farmerów do bankructwa i do utraty ziemi. Rolnictwo wszędzie dookoła odczuwa straty z powodu utraty obcych rynków zbytu. Amerykańskie Biuro ds. Farm (US Farm Bureau) szacuje, że farmerzy tracą ponad 300 milionów dolarów rocznie z powodu tego, że rynki europejskie odrzuciły kukurydzę modyfikowaną genetycznie. Departament Stanu USA stwierdził, że w związku z wymaganiami Europy odnośnie etykietowania i znakowania produktów straty w eksporcie płodów rolnych mogą wynieść aż 4 miliardy dolarów. Farmerzy uprawiający rośliny organiczne [bez stosowania nawozów sztucznych i chemicznych środków ochrony roślin] oraz rolnicy uprawiający tradycyjne, niemodyfikowane genetycznie uprawy stracili swoje poszukiwane rynki zbytu przez to, że teraz nie mają innego wyboru jak sprzedawanie swoich skażonych zbiorów do kanałów skupu żywności modyfikowanej genetycznie.
Monsanto zaprzecza, jakoby osiągało zyski kosztem nędzy farmerów. Twierdzi również, że zyski z postępowań są przekazywane na wspieranie szkolnych programów rozwoju rolnictwa,  co niektórzy robią, lecz na pewno nie wszyscy. Na składający się z 75 osób departament zajmujący się oskarżaniem farmerów przeznaczany jest roczny budżet wysokości 10 milionów dolarów.
Co Monsanto zrobiło potem
Monsanto ma jeszcze inny sposób kontrolowania opatentowanych genów. To tak zwana technologia genu „terminatora” polegająca na tym, że nasiona stają się bezpłodne po jednym cyklu życiowym [rolnik nie jest w stanie zasiać ponownie ziarna, bo nasiona takie nie kiełkują]. Międzynarodowe moratorium w sprawie technologii „genu terminatora” minęło, kiedy Nowa Zelandia i Australia ogłosiły na spotkaniu w Kanadzie w 2005 r., że mogłyby jednorazowo wesprzeć wprowadzenie technologii. Administracja amerykańska w Iraku już wymogła na tamtejszych rolnikach nierozsadzanie nasion, co jest znane jako Rozkaz 81. [Dyrektywa ta wchodzi w skład tzw. „100 rozkazów”, które ogłoszono w 2004 r. Twórcą tego kontrowersyjnego przepisu jest Paul Bremer, amerykański dyplomata „współpracujący” z koncernem Monsanto. Jak niestety widać, w wojnie w Iraku chodzi nie tylko o ropę – Amerykanie mający w tym ogromny interes cichaczem wprowadzili do Iraku uprawy modyfikowane genetycznie, by w kolejnych latach wyzyskiwać roszczeniami patentowymi również naród iracki – komentarz IGYA]. Zarówno GURTS  (Genetic Use Restriction Technologies), jak i „umowy technologiczne” użyte jako broń przeciw farmerom w momencie, kiedy kupują oni nasiona modyfikowane genetycznie (GM) nie zostały wprowadzone w sposób legalny. Nadszedł najwyższy czas ku temu, by prawa patentowe na żywe organizmy, które to prawa zostały poparte przez legislatorów, czynniki regulujące oraz sądy poddane zostały publicznej lustracji.
Wniesienie poprawek do [amerykańskiej] Ustawy Patentowej, by roślin rozmnażanych płciowo nie dało się opatentować oraz wprowadzenie poprawek do dokumentu PVPA (Plant Variety Protection Act – Ustawa o Ochronie Różnorodności Roślin) mająca na celu wyłączenie tych roślin od ochrony ową ustawą to dwie opcje zasugerowane przez Centrum Bezpieczeństwa Żywności po to, by chronić farmerów przed Monsanto. Mogłoby to w dłuższym czasie zminimalizować szkody uczynione farmerom i rolnictwu.
Drastyczne zmiany polityki są wymagane na poziomie stanowym i federalnym. Są konieczne, by ograniczyć nękanie farmerów, ich rodzin oraz małych firm rolniczych przez agresywne działania wielkich korporacji, które zdecydowane są zniszczyć tradycyjną uprawę roli i prawa zwyczajowe sięgające tysiące lat wstecz.
Jakie mogą być dlugofalowe skutki istnienia patentów genowych? – komentarz IGYA
Pierwszy wymieniony akt prawny obowiązujący w Stanach Zjednoczonych, wspominana już „Ustawa o Ochronie Różnorodności Roślin Uprawnych w USA”  – 1970 (PVPA), 7 U.S.C. §§ 2321-2582 – dawała hodowcom roślin ograniczony czas 25 lat wyłącznej kontroli nad odmianami tworzonymi przez nich na drodze naturalnej selekcji, zapładniania krzyżowego itp. – ale bez modyfikacji genetycznych. Dzięki temu po 25 latach istnienia jakiejś odmiany każdy mógł ją rozsadzać bez żadnych konsekwencji prawnych. Zabezpieczało to społeczeństwo przed monopolami w tak kluczowej sprawie jak wyżywienie. Dzięki temu po upływie pewnej ilości lat nie mógł się pojawić jakiś potentat-monopolista – jak to robi obecnie Monsanto z patentami genowymi – który powiedziałby: „Te rośliny są moje. Jeśli chcecie jeść albo je hodować, musicie mi płacić”. Prawo to funkcjonowało w Stanach Zjednoczonych niezależnie od prawa patentowego (mimo że występują tu pewne podobieństwa).
Natomiast obecnie firmy biotechnologiczne takie jak Monsanto wykorzystują patenty genowe i gromadzą je jako swój kapitał. To jest ich tzw. „własność intelektualna”, bo to oni w taki czy inny sposób zmodyfikowali pewne rośliny. To już nie jest zwykła soja czy kukurydza, to PRODUKT BIOTECHNOLOGICZNY. Chcesz go zasiać na swoim polu? Proszę bardzo! Tylko musisz kupić od nas nasiona. W następnym roku również będziesz musiał to zrobić. Nie chcesz? No to szukaj nasion normalnych. Życzymy powodzenia. Już my się zatroszczyliśmy o to, żeby nasiona normalne nie były dostępne w takich ilościach, jak zapotrzebowanie na nie. Mamy w końcu 80 czy 90% rynku! Czy to przesada? Absolutnie nie. Jak pokazuje powyższa relacja, TO JUŻ SIĘ DZIEJE W STANACH ZJEDNOCZONYCH I W KANADZIE.
W przyszłości, w obliczu jakiegoś kataklizmu lub wojny, może to zagrozić całemu społeczeństwu – szczególnie jeśli z czasem zanikną tradycyjne uprawy, a firmy biotechnologiczne masowo zaczną stosować wymieniona wyżej technikę „genu terminatora” w zakresie wszystkich strategicznie ważnych dla ich rozwoju roślin, czyli takich, które spożywa największa część społeczeństwa  (soja, kukurydza, zboża, ziemniaki itp.). Jak mówiliśmy, „gen terminatora” sprawia, że roślina przeżywa tylko jeden cykl, a potem już się nie rozmnaża naturalnie (nasiona nie wykiełkują). Kolejnego zasiewu trzeba dokonać ze specjalnie spreparowanych nasion, dostarczanych – a jakże – przez firmę biotechnologiczną, która ma patent na takie nasiona, a raczej na konkretny gen. A jeśli na rynku nie ma innych nasion na skutek zmonopolizowania rynku przez firmę biotechnologiczną? Odpowiedź nasuwa się sama.
Gdyby z jakichś powodów firma taka nie mogła (lub nie chciała) dostarczyć takich nasion (zniszczenie ich obiektów, zmiana w polityce wewnętrznej lub zewnętrznej kraju, wojna itp.), przy masowym rozpowszechnieniu upraw GMO z tym genem i jednoczesnym braku upraw tradycyjnych skazało by to część społeczeństwa na głód.
Za kilkadziesiąt lat, przy pełnym zglobalizowaniu i zmonopolizowaniu rynku żywności, do czego dążą koncerny takie jak Monsanto, żywność genetycznie modyfikowana „wyposażona” w „gen terminatora” może stać się potężnym narzędziem kształtowania polityki wewnętrznej każdego kraju, a także polityki światowej. Pozbawieni moralności ludzie mogą wykorzystywać coś w rodzaju szantażu żywnościowego własnych obywateli. A zamiast prowadzić wojnę z wrogim krajem, który pod względem technologii produkcji żywności został uzależniony, państwo takie będzie mógło dosłownie zagrozić przeciwnikowi głodem (tak jak w średniowieczu można było zdobyć miasto poprzez długotrwałe oblężenie). Jeśli wraz z upływem czasu wszystkie państwa świata uzależnią się w zakresie podstawowych roślin uprawnych od technologii zmodyfikowanej żywności, odda to panowanie w ręce tych, którzy będą tę technologię posiadać. A taka władza to o wiele więcej niż dostęp do surowców kopalnych. To również władza nad cenami żywności. Należy pamiętać, że bez wielu dóbr przemysłowych można się obyć, lecz bez żywności żyć się nie da.
No dobrze – ktoś powie – ale przecież istnieją banki nasion. Podobno taki bank ma być budowany w Norwegii. Przecież naukowcy zachowają chyba różnorodność naturalnych odmian? Owszem, takie banki istnieją, pełnią jednak rolę archiwów na nasiona. A archiwum to nie silos, dlatego też  zgromadzonego w nim ziarna byłoby zbyt mało, by zasiać kilkaset tysięcy hektarów pól, tak by żywności starczyło dla ludzi i zwierząt.

Źródła:
ISIS Press Release 28/04/05  by Sam Burcher,
Oryginalny materiał źródłowy znajduje się na stronie: https://www.i-sis.org.uk/MonsantovsFarmers.php
Źródła, z których korzystano przy opracowywaniu tekstu:
Monsanto vs. U.S. Farmers, 2005. A report by the Center for Food Safety © 2004, Center for Food Safety www.centerforfoodsafety.org.
Robert Schubert. Farming’s New Feudalism, World Watch 2005. © Worldwatch Institute.
Tłumaczenie i komentarz: IGYA
Zmieniony ( 01.01.2009. )